Słowo klucz to samodzielne, a nie własnoręczne... bo nie tarłem ręcznie na tarce - użyłem sokowirówki.
Ale od początku. Najpierw wykopałem kilka korzeni dziko-rosnącego na działce chrzanu. Tu już po umyciu:
Po umyciu korzenie zostały oczyszczone i obrane ze skórki:
A potem starte w sokowirówce. Zmieszałem wyciśnięty sok oraz tzw. "odpady" - wyrzuciłem tylko duże niestarte kawałki i otrzymałem chrzan tarty:
I napełniłem słoiczki:
No to teraz mam swój własny chrzan tarty, który bardzo lubię...
P.S. Nie róbcie tego w domu, chyba że macie super rewelacyjny przeciąg lub wyciąg... Powiem tak -> Krojenie i siekanie cebuli, a potem nacieranie nią oczu to "pikuś" w porównaniu z chrzanem. "Traciłem" wzrok za każdym razem po starciu 2-3 kawałków korzenia... ła ale czad :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze przed opublikowaniem są moderowane.
Wszystkie komentarze zawierające w treści reklamę i linki reklamowe kierujące do stron o charakterze komercyjnym będą usuwane (nie dotyczy podlinkowania nazwy użytkownika).
Linki do Waszych blogów mile widziane.