Jak to mówią gość w dom ..., no ale tego gościa trzeba jakoś przyjąć. Siedzenie przy samych bulgundach w końcu każdego może znużyć, a i coś przegryźć wypadałoby.
No cóż. Jakiś podział obowiązków w domu być musi, więc ślubna zajęła się sałatkami (i takimi tam). Natomiast ence pence, w której ręce - i wykonanie ciasta drożdżowego wypadło na mnie (chociaż jak się tak zastanowić, to żadnego losowania sobie nie przypominam).